Był sobie chłopiec

Reżyser z finezją przeplata kilka technik animacji, łączy prymitywne z wyrafinowanym, monochromatyczne z barwnym, ascetyczne z barokowym, a kiedy trzeba, posiłkuje się nagraniami wideo.
Nominowany do Oscara film Alêgo Abreu wchodzi do polskich kin w cieniu disneyowskiego hitu "Zwierzogród" i łatwo dostrzec w tym pojedynek Dawida z Goliatem. Z jednej strony dobrze naoliwiona marketingowa machina, gwiazdorska obsada i czary z komputera. Z drugiej - kameralna narracja, eksperymenty formalne i tradycyjna kreska. Dla dobra waszych dzieci ogłaszam w tym pojedynku remis: w końcu jak często macie możliwość obejrzenia brazylijskiej animacji, która mówiąc o polityce i społecznych nierównościach, mówi tak naprawdę o dorastaniu?



Tytułowy chłopiec wyrusza w świat po tym, jak jego ojciec opuszcza prowincję i jedzie do pracy w wielkim mieście. Życie na sielskiej wsi mieni się oczywiście wszystkimi kolorami tęczy, zaś podróż przez resztę Brazylii, w której już tak kolorowo nie jest, sprawia, że bohater powoli otwiera oczy na trapiące kraj problemy. Wyzysk najbiedniejszych, kolosalne ekonomiczne dysproporcje, skorumpowany system prawny, wypaczone idee demokracji, widmo ekologicznej katastrofy - reżyser łączy ponure refleksje z obrazkami karnawału, wiejskiej idylli, kolorowych parad i onirycznych fantazji. Te dwa narracyjne bieguny wyznaczają trajektorię całej opowieści: będziecie się śmiać i płakać, często w tym samym momencie.

Abreu zderza rzeczone kontrasty także w planie estetycznym. Z finezją przeplata kilka technik animacji, łączy prymitywne z wyrafinowanym, monochromatyczne z barwnym, ascetyczne z barokowym, a kiedy trzeba, posiłkuje się nagraniami wideo. Dialogi, których w filmie jest jak na lekarstwo, wypowiadane są po portugalsku, jednak puszczono je od tyłu, co w połączeniu z piękną ilustracyjną muzyką tworzy wrażenie dziwnego dysonansu. Wszelkie nierówności, załamania faktur oraz nagłe zmiany rytmu są zresztą wizytówką "Chłopca i świata" - obrazu, którego bohater bezustannie rewiduje wiedzę o świecie.



Jako że wyobraźnia chłopca pracuje na najwyższych obrotach, Abreu zawiesza jego odyseję gdzieś pomiędzy surrealistycznym snem a realistyczną historią inicjacyjną. Bohater dostrzega w prostych przedmiotach magiczne artefakty, w fabrycznych maszynach groźne stworzenia, porządkuje rzeczywistość w zgodzie z dziecięcą logiką. Czy to wystarczy, żeby poradzić sobie z grozą dorosłości? Kiedy pracownicy fabryk zostają zastąpieni robotami, wysypisko śmieci zaczyna rzucać cień na całe miasto, a bezwzględny technokrata musztruje swoich podwładnych niczym sierżant w wojsku, okazuje się, że to retoryczne pytanie. Strapionym zostaje oczywiście sztuka: taniec i śpiew, destylowanie poezji z każdego krajobrazu, z każdej sytuacji, bez względu na polityczno-społeczne uwarunkowania.
1 10
Moja ocena:
8
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones